niedziela, 13 lipca 2014

#7 Postrzelona wiarygodność




***


   Mrugając nieprzytomnie zaczęłam przyglądać się znajomej postaci, która z każdym swoim krokiem zbliżała się do mojej osoby. Serce waliło mi jak oszalałe i miałam wrażenie, że zaraz wyleci pod wpływem adrenaliny, która krążyła w tej chwili w moich żyłach i napędzała je z drastyczną szybkością. 
   Lucas był tak naprawdę Luckiem Bugger'sem, moim idolem. Co racja, wciąż zostałam przez niego niezauważona, ale nie mogłam powstrzymać rumieńców, gdy zdałam sobie sprawę, w jakich zażyłych stosunkach byłam z nim, kiedy nie wiedziałam dokładnie kim on jest. Do diabła! Przecież nawet przy nim fałszowałam jego piosenkę, a on nie śmiał nawet mi powiedzieć, że to  j e g o  muzyka... 
  Przeklęłam pod nosem i szybko orientując się, że nadal stałam na stole, zeszłam z niego i zamierzałam podążyć w kierunku wyjścia, znikając z jego pola widzenia, lecz tłum fanek, który zaczął przedzierać się z ulic do knajpy, stał się tak gęsty, że nie byłam w stanie się przecisnąć. Ze względu na to, że chciałam zostać niezauważona, musiałam jak najszybciej znaleźć inną drogę ucieczki i w końcu, gdy tylko odwróciłam się w stronę drzwi w niewielkiej wnęce z napisem ,,WC", pobiegłam co tchu w tamtym kierunku, zabierając ze sobą swoje rzeczy. 
  Gdy otworzyłam to pomieszczenie, przede mną widniało jeszcze jedno z kolejnymi dwoma drzwiami. Wiedziałam, że to oznaczało, iż jedna toaleta jest damska, druga męska, jednak zbliżając się do nich przeklęłam ponownie, widząc brak znaku - nikt nie raczył ich oznaczyć, albo co gorsze ktoś oznaczył, ale wandale to usunęli. 
    Chciałam otworzyć te z prawej strony i zasugerować przynajmniej po wyglądzie, do której toalety trafiłam, ale nie miałam czasu, bo w następnej sekundzie główne drzwi zaczęły się otwierać, a ja z myślą, że to Lucas, szybko wbiegłam do pierwszego lepszego pomieszczenia, zamykając za sobą. Jednak po chwili przeklęłam, gdy zauważyłam, że te ,,WC" nie tylko jest męskie, ale również i dwu kabinowe, co oznaczało, że musiałam do jednego wejść, aby się schować. 
    I tak też zrobiłam na całe szczęście, bo chwilę później usłyszałam wrzaski i dwa odgłosy butów, po czym ktoś trzasnął drzwiami i całe to zamieszanie ucichło. 
    Nie weszli? - pomyślałam sobie, ale po chwili przeklęłam w myślach, gdy dwaj mężczyźni zaczęli się odzywać. 
    - Cholera, Marc. Musiałeś rozwalić samochód?! - warknął Luck nieźle zziajany, jakby przebiegł maraton. 
    Słysząc jego głos, ciarki przeszły mi po plecach. Powstrzymując drgawki z powodu adrenaliny, musiałam się odwrócić, aby zobaczyć czy trafiłam do czystej kabiny. W powietrzu czuć było odór gówna i moczu, i musiałam powstrzymywać odruchy wymiotne, aby nie wydać się ze swoją kryjówką. 
    Brudna ubikacja - tyle zdołałam zarejestrować, zanim zasłoniłam dłonią usta, powstrzymując się przed wymiotami. Przymrużając delikatnie oczy zbliżyłam się do sedesu i złapałam za górę od deski, aby ją przymknąć i nie być skazana na tak niedogodne widoki. Całe szczęście nie uszedł podczas tej czynności żaden odgłos, więc odwróciłam się ponownie w kierunku pomarańczowych drzwi od kabiny i sprawdziłam, czy aby na pewno przekręciłam zamek. 
    - Luck, przecież wiesz, jak to było - stwierdził oschle ten drugi, zapewne ochroniarz i kumpel Lucasa. - Mówiłem ci, żebyśmy pojechali innym samochodem. Ten merc nie ma przecież nałożonych zimówek, a na dworze, chociaż nie ma śniegu, jest cholernie zimno - wyjaśniał. - Opony się ślizgały, a gdy tamten głąb mnie wyprzedził i skręcił... 
     - Dobra, już dobra... - przerwał mu, a ja już oczami wyobraźni widziałam, jak machnął niedbale ręką. - Lepiej zadzwoń do Carla. Niech przyjedzie tu po nas i pomoże nam się stąd wydostać. 
    - Ale wiesz, że fanki ci tak łatwo nie popuszczą - słusznie zauważył Marc, a ja uniosłam brew czekając na jego odpowiedź. 
     Ale ona nie nastała, bo coś im przerwało. 
    Podskoczyłam raptownie, gdy usłyszałam, jak kabinę obok ktoś głośno się wysrał, jęcząc przeciągle z ulgi. Ta scena była tak komiczna, a zarazem ohydna, że w pierwszym momencie stanęłam sparaliżowana zaistniałą sytuacją. Po drugiej stronie ściany słyszałam jeszcze głośny oddech osoby, która siedziała w drugiej kabinie. Chwilę później, gdy dwaj mężczyźni, którzy zapewne do tej pory stali pod drzwiami, zaśmiali się, ja również chciałam im zawtórować, jednak musiałam się powstrzymać, bo do moich nozdrzy doszedł tak potworny smród, że poczułam, jak uginają mi się nogi, a dzisiejsze śniadanie nieprzyjemnie podchodzi do góry. 
    Nie wytrzymałam. Widziałam, że jeśli zaraz stąd nie wyjdę, zrzygam się do obsranego klozetu, a to nie byłby dobry wybór. Nie myśląc za wiele, otworzyłam drzwi i wybiegłam, próbując jak najszybciej oddalić się od tego smrodu. Korzystając jeszcze ze swych gimnastycznych ruchów, rozpędziłam się szybko i skoczyłam na zlew, aby oprzeć się o ścianę i sięgnąć w stronę klamki wysokiego, małego okna, otwierając je na szerokość. Do mych nozdrzy od razu wdarło się świeże powietrze i z ulgą westchnęłam, zdając sobie sprawę, jak blisko byłam do stanu uduszenia się. 
     - Su-Susan? - usłyszałam drżący głos i otworzyłam natychmiast szeroko oczy uświadamiając sobie, że właśnie wyszłam na światło dzienne i wystawiłam się na widok. 
      Trzymając się kurczowo parapetu odwróciłam się w kierunku Lucasa i od razu tego pożałowałam, bo widząc tę przystojną twarz, która w gzymsie zdziwienia wpatrywała się we mnie bez słowa, moja noga się obsunęła i poślizgnęłam się na mokrym zlewie, lecąc twarzą wprost w podłogę.
      Lecz na całe szczęście Luck był szybszy, bo w sekundę znalazł się w odpowiednim miejscu i w locie mnie złapał. Co racja, musiał cofnąć się parę kroków, bo nie mógł z początku złapać równowagi, jednak jego bezpieczne i umięśnione barki - nie moja wina, że ,,przypadkowo'' moje ręce zacisnęły się nerwowo na ramionach Lucasa i ,,po drodze'' zaczęły oceniać jego sylwetkę, którą notabene oceniałam na całą, pełną dziesiątkę - zdołały mnie utrzymać i już po chwili oboje westchnęliśmy z ulgą.
    - Susan, co ty tu, do cholery, robisz? - zapytał bardziej zdenerwowany, a ja nie wiedziałam, dlaczego zawdzięczałam jego zmianę nastroju.
      Czując, jak jego ciało się napina od nerwów, ruszyłam delikatnie nogą, aby dać mu znać, żeby mnie puścił. I tak też zrobił, więc szybko, będąc już uwolniona od jego uścisku, zmierzyłam w kierunku drzwi, nie mogąc wysilić się na choć rzuceniem na niego okiem, ale niestety jego goryl zasłonił mi drogę ucieczki. Sfrustrowana jęknęłam, patrząc się w zielone oczy Marca, a on bez ich zmrużenia skrzyżował ręce na swej szerokiej piersi i bez słowa czekał na... zapewne instrukcje, które miały paść z ust jego kumpla.
     - Zapomnij, że mi tym razem uciekniesz - oznajmił oschle, a ja z przestrachem zwróciłam się w kierunku głosu i przeklęłam widząc, jak Lucas również krzyżuje ręce. - Nie sądzisz, że należą mi się jakieś wyjaśnienia?
      Wyjaśnienia? On sobie chyba kpił - pomyślałam, nie mogąc wymyślić żadnego powodu, dla którego winna jestem cokolwiek mu wyjaśniać. Miałam mu powiedzieć powód, dla którego byłam w męskiej kabinie? Niech zapomni...
   - Dlaczego wtedy ode mnie uciekłaś, jakbym był jakimś mordercą? - zapytał, a ja od razu przypomniawszy sobie tamtą akcję, zauważyłam, jak trafnie ocenił moje zachowanie.
      Ale... Najbardziej zdziwił mnie fakt, że on pamiętał wydarzenie sprzed pół roku. Owszem, może i ja też często, a nawet bardzo często, wspominałam tamte chwile, jednak to nie czyni wyjaśnienia, dlaczego Luck Buggers, sławny piosenkarz, który ukrywał przede mną swoją prawdziwą tożsamość, mając na głowie stos innych rzeczy do zapamiętania, w pierwszym naszym zetknięciu od dłuższego czasu, robi mi wyrzuty na temat mojej ucieczki w lesie.
      - I dlaczego tak nagle zniknęłaś, Susan? Byłem u ciebie kilkanaście razy, zanim nie wyjechałem, ale ciebie w domu nie było. - Zmrużył brwi i przyglądał mi się przez chwilę widząc, jak biję się ze swoimi myślami.
      - Dobra, będziesz tak milczeć, czy w końcu cokolwiek powiesz? - zapytał po kilkudziesięciu sekundach, kiedy nadal nie otrzymał ode mnie odpowiedzi.
      Do diabła, jaki on był przystojny. Znaczy się... pamiętałam jego przystojną twarz, z mocno zarysowaną szczęką, na której widniał teraz parodniowy zarost. Pamiętałam również jego jasne oczy, w których odcień przejawiał się we wszystkich kolorach. Pamiętałam także jasno brązowe włosy, za które zawsze chciałam złapać i przyciągnąć bliżej do siebie oraz usta, za które każda kobieta mogłaby zabić, aby tylko je dotknęły. I to dosłownie.
    Ale... W wyobrażeniach, gdy często wracałam wspomnieniami do tamtych chwil, nawet nie przypuszczałam, że z powodu upływu czasu jeszcze bardziej stanie się cudowny. Miał na sobie nałożoną przemoczoną koszulę w niebieskie linie, którą niedbale włożył w dżinsowe spodnie. Był jeszcze cały mokry od deszczu, co powodowało, że jeszcze bardziej uwidaczniały się jego mięśnie na ciele, gdy materiał przyklejał się do skóry.
        Kiedy przeniosłam ponownie swój wzrok na jego twarz, omal nie zakrztusiłam się własną śliną, zauważywszy, że Lucas również ocenia moje ciało z ciemniejącym wzrokiem. Teraz już rozumiałam ludzi, którzy mówili, iż czuli się tak, jakby ktoś rozbierał ich samym spojrzeniem. Poczułam się raptownie naga i gdyby nie fakt, że Marc chrząknął nieco niezręcznie, stalibyśmy tak zapewne jeszcze długi czas.
     - Luck, czy zostawić was... - Nie dokończył, tylko kciukiem wskazał drzwi za sobą. Mężczyzna kiwnął mu głową, a po chwili zostaliśmy sami, słysząc lekkie trzaśnięcie.
     - Susan... Czemu mi nie powiedziałaś, że wyjeżdżasz? - zapytał, spoglądając w moje oczy.
     Nadal staliśmy parę metrów między sobą, ale byłam tak zahipnotyzowana jego osobą, że nie miałam siły ruszyć się nawet o krok. Mrugnęłam parę razy, aby w końcu otrzeźwieć z umysłu, ale to niewiele pomogło. Chrząknęłam, próbując pozbyć się guli w gardle, jaka powstała podczas mojego zamroczenia.
     - Czemu mi nie powiedziałeś kim jesteś? - dopowiedziałam pytaniem na pytanie i zdołałam zauważyć, że raptownie pobladł na twarzy.
     Jednak nie doczekałam się odpowiedzi, gdyż przerwała nam woda, która została spuszczona w zajętej toalecie. Kompletnie zapomniałam o istnieniu jeszcze jednego widza. Oboje przenieśliśmy więc wzrok na kabinę, w której usłyszeliśmy po chwili przekręcenie kluczem, a ja, nie wiedząc czemu, włożyłam instynktownie rękę do torebki, szukając pistoletu.
      Drzwi się otworzyły i powolnym krokiem wyszedł z nich mężczyzna koło dwudziestki, zapinający jeszcze pasek od spodni. Jednak, gdy podniósł głowę i zauważył mnie, na jego twarzy dało się zauważyć przebłysk olśnienia. W sekundę zza pleców wyciągnął spluwę, celując we mnie, ale ja byłam równie szybka, wymierzając w niego swój pistolet.
     - Padnij! - zdołałam jeszcze krzyknąć Lucasowi, zanim po pomieszczeniu rozniosło się echo strzałów.
_____________________________________________
Ze względu na zbliżające się urodziny pewnej osoby, która jutro je obchodzi (14.07), chciałabym życzyć jej naj, najlepszego! Ślepoto :* Może i, Natalio, nie znamy się długo, jednak wystarczająco, aby móc Ci życzyć wszystkiego najlepszego - abyś nigdy nie traciła weny i chęci, aby spełniać swoje marzenia. Aby w najbliższej przyszłości skończyła pisać swoje cudowne opowiadanie i - kto wie? - wydała je, a wszyscy Twoi najbliżsi Ci w tym pomogli, wspierając z wielkim sercem. Abyś nigdy nie traciła nadziei na lepsze jutro. I abyś... jak to mamy w zwyczaju, znalazła swoją idealną ,,drugą połówkę" i aby to On był takim wyśnionym, wymarzonym przystojniakiem, którego tak bardzo pragniemy znaleźć, a jedynie znajdujemy go w swoich opowiadaniach, gdzie wypisujemy o nim najwspanialsze rzeczy, modląc się cicho w duchu, żeby wyszedł z tego opowiadania i zawitał w naszych drzwiach. Niech to, do cholery, w końcu się zdarzy! ;d No i chciałabym Ci również życzyć, żebyś się nigdy nie zmieniała - zostań taka, jaka jesteś, a drzwi do wielkiego życia otworzą się przed Tobą szeroko.
I Tobie właśnie dedykuję ten rozdział! :) Choć nie jest taki... Hmm... Łączący się w jakiś sposób z tymi życzeniami, ale mam nadzieję, że Tobie się spodobał :)
Urodzinowe buziaki Ci wysyłam, Natalio! :*
STO LAT, ŚLEPOTKO! :D
I pamiętaj: Life is brutal, ale musisz stawić temu czoła :) 


A reszcie również dziękuję za takie komentarze, które bardzo motywują do dalszego działania. Dziękuję, że ze mną jesteście <3
I miałabym prośbę - jeśli czytasz, w komentarzu daj chociaż głupią kropkę, abym wiedziała, ile osób czyta to opowiadanie :)  [istnieje możliwość napisania komentarza anonimowego, więc wszyscy mogą zostawić po sobie ślad :)]
Aleksji

12 komentarzy:

  1. Cudny rozdział. ;-) Proszę o jak najszybsze napisanie następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest cudowny <3
    Śmiałam się jak głupia,aż poprawiło mi to humor,ale to nie ważne...
    Ciekawa jestem kim był ten facet,który wyciągnął pistolet :)
    Czyżby przez przypadek,ktoś ją rozpoznał?
    I bardzo podoba mi się ten Lucas...)
    Nie złe z niego ciacho,by najem w moim wyobrażeniu.
    Ps.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział. Zostawilas mnie z masą pytań, na które mam nadzieję dasz nam odpowiedzi w kolejnym rozdziale. Życzę Dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki kochana moja! :*
    Ale i tak nie będę mieć chłopaka :P
    Starczą mi Ci z opowiadań *.*
    A właśnie, nie możesz mi zabić nikogo oprócz tego dziwnego typa! :D ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Superowy rozdział ! :D
    weny

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam <3 i błagam dodaj szybko następny rozdział *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne!! nie mogę się doczekać następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  8. . <---- kropka
    kocham weny <3
    Ted

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten rozdział był zajebisty :* dodaj szybko kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  10. boskie dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Możesz podać jakieś informacje dotyczące planów wydania ''Dotyku życia''? Dawno o tym nie wspominałaś, a ciekawi mnie to bardzo (pieniądze trzeba sobie odłożyć).

    OdpowiedzUsuń
  12. kiedy next? dlugo juz tu nie ma rozdziali

    OdpowiedzUsuń